Marchewkowe

Jednym z pierwszych przepisów zamieszczonych na naszym blogu był ten na ciasto marchewkowe. Moje ulubione. Pieczone przeze mnie wielokrotnie. Z lub bez dodatków. Oblane słodką polewą z białej czekolady i jogurtu lub gorzką kawowo-czekoladową. Na zimno. Na ciepło. Z lodami czy gorącą korzenną herbatą. Zawsze tak samo pyszne. Niezmiennie proste.

Taka mała powtórka z rozrywki. Powodzenia i smacznego! (dla spostrzegawczych: ten przepis nieznacznie różni się od poprzedniego - zgodnie z teoria Darwina wyewoluował w lepsza formę :P)

Składniki:
  • 1,5 szklanki cukru
  • 4 jajka (L)
  • 2 szklanki mąki
  • 1 szklanka oleju
  • 3-4 łyżeczki cynamonu
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 3-4 szklanki startej (na grubym oczku) marchewki
  • bakalie (wedle uznania; tym razem dodałam suszone śliwki, ziarna słonecznika i rodzynki, garściami :D)

Cukier utrzeć z jajkami na gładką masę - do momentu aż przestaną chrzęścić drobinki cukru. Dodać suche składniki. Następnie wlać olej, a na sam koniec dosypać startą marchewkę i bakalie.

Całość wylać do formy keksowej i włożyć do rozgrzanego do 180 st. C piekarnika na mniej ok. 70-75 minut.

Ciasto można też ponakładać do foremek na muffiny i zrobić słodkie babeczki np. z kremem z mascarpone, z białej czekolady lub karpatkowym. Jeśli macie ochotę na ciasto z kremem, nic straconego: z powyższych proporcji powinien wyjść ładny placek o średnicy 23-26 cm, wystarczy tylko przekroić upieczony przestudzony placek i poprzekładać kremem lub owocami.

Smacznego!

Secado



Jest wiele miejsc w Warszawie, do których lubię wracać. To jednak upodobałam sobie szczególnie. Z czego to dokładnie wynika, nie wiem. Może to kwestia przyjemnej atmosfery. Miłego wystroju. Smacznego jedzenia. Przepysznych koktajli. Może wszystkiego po trochu.

Przed kilkoma laty razem z przyjaciółkami przychodziłyśmy tam często. Bardzo często. Po jakimś czasie jednak coś się popsuło. Zaczęło brakować podstawowych składników, jedzenie bywało niesmaczne, porcje absurdalnie małe, obsługa powolna i nieprzyjemna. Niechęć wzrosła na tyle, że nie byłam w stanie zdecydować się na powrót. 

Kilka tygodni temu, czy to ze względu na tłok na mieście (centrum, piątkowy wieczór, brak rezerwacji), czy przejmujące zimno, razem z przyjaciółką zaryzykowałyśmy wtargnięcie do środka. I, mimo wcześniejszych obaw, nie zawiodłyśmy się. Tłok był na tyle duży, że początkowo zaproponowano nam miejsce przy barze. Po kilku, może kilkunastu minutach zaoferowano nam jednak mały stolik w głębi sali. Ciasny, ale przyjemny. Zamówiłyśmy koktajle, które, tak jak kiedyś, wyglądały i smakowały obłędnie. Do alkoholu przekąski - deskę Secado. Dostałyśmy w dość krótkim czasie prawdziwą górę przepysznego hiszpańskiego jedzenia. Polecam!

Na pewno z przyjemnością będę tam wracać.

Jeśli masz ochotę na pyszny obiad, lunch czy wieczornego drinka w gronie przyjaciół, to miejsce dla Ciebie.

Więcej informacji:
Restauracja SECADO

ul. Marszałkowska 66
Śródmieście, Warszawa

Klopsiki z karpia z suszonymi owocami w sosie piernikowym

Oto karp. W formie kotlecików. Z suszonymi owocami. I sosem piernikowym. Według przepisu Karola Okrasy.

W poniedziałek oddziałowa Wigilia. A moje danie w proszku. Weekendowe wyjazdy jakoś mi nie pomagają w realizacji "obowiązków służbowych". ;) Dobrze, że pomysł na świąteczną potrawę pojawił się wcześniej. Szkoda tylko, że eksperymentalny. Realizowany w ostatniej chwili. I tak bardzo bez planu awaryjnego. Panie Karolu, ufam Panu. Oj, bardzo Panu ufam.

Mimo iż całe przedsięwzięcie wydaje się niezwykle karkołomne i, co tu kryć, czasochłonne, wierzę, że uda się bez paniki i rzucania garnkami. :) O naiwności.

Składniki:

Klopsiki
  • 500 g karpia w płatach, pozbawionych ości i skóry, zmielonych,*
  • 50 g suszonych śliwek,
  • 50 g suszonych moreli, 
  • 50 g suszonych żurawin
  • świeżo mielony biały pieprz
  • sól
  • 100 g kaszy jęczmiennej, ugotowanej
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 duże jajko (L)
  • niewielka ilość oleju słonecznikowego
*Filety z karpia są stosunkowo drogie jak na tę mulistą rybkę, pamiętajcie jednak, że przy zakupie całej ryby, po wyfiletowaniu pozostanie Wam jakieś 40-60% mięska, a samo filetowanie zajęło mi baaaardzo dużo czasu i przysporzyło wielu negatywnych emocji.

Sos
  • 1 ząbek czosnku
  • 2 łyżeczki miodu
  • 1 łyżeczka przyprawy piernikowej
  • 3 łyżeczki masła
  • otarta skórka oraz sok z 1/2 cytryny
  • 250 ml czerwonego wina wytrawnego
  • 2 łyżeczki powideł śliwkowych
  • 2 łyżki gęstej, kwaśnej śmietany do zup i sosów
Sposób przygotowania:

Mielimy lub siekamy filety z karpia, dodajemy pokrojone w drobną kostkę suszone śliwki, morele oraz  żurawinę, doprawiamy białym pieprzem i niewielką ilością soli. Dodajemy ugotowaną, ostudzoną kaszę jęczmienną oraz 1 drobno posiekany ząbek czosnku i 1 jajo. Wszystkie składniki dokładnie mieszamy za pomocą rąk. Z wyrobionej masy formujemy małe klopsiki. Klopsiki smażymy z obu stron na niewielkiej ilości oleju do uzyskania złotego koloru. Smażymy je na małym ogniu tak, żeby w środku były jeszcze surowe. Przysmażone klopsiki przekładamy na talerz. Tłuszcz z patelni zostawiamy (przyda się do przygotowania sosu).

1 ząbek czosnku kroimy w plasterki, czosnek smażymy na patelni, na której smażyliśmy klopsiki. Kiedy czosnek się zeszkli, dodajemy 1 łyżeczkę miodu, 2-3 szczypty przyprawy piernikowej, 1 łyżeczkę masła, skórkę z 1/2 cytryny. Przyprawa do piernika powinna się przesmażyć. dopiero wtedy całość zalewamy czerwonym winem. Dodajemy 1 łyżeczkę powideł śliwkowych oraz sok z 1/2 cytryny. Sos redukujemy. Do zredukowanego sosu dodajemy kwaśną śmietanę, mieszamy. Dodajemy pozostałą ilość masła, 1 łyżeczkę miodu, 1 łyżeczkę powideł oraz szczyptę przyprawy piernikowej. Całość mieszamy i w dalszym ciągu redukujemy sos.

Przed podaniem klopsiki wkładamy do rozgrzanego do 180°C (termoobieg) piekarnika, pieczemy w naczyniu żaroodpornym przez 5 minut.

Gotowy sos wykładamy na talerz, na sosie układamy klopsiki z karpia. Albo i nie. :) Moim zdaniem salaterka na pulpeciki i sosjerka na sos nadadzą się idealnie.

Na koniec proszę o jedno: trzymajcie kciuki, by żadna z ości nie została w pulpeciku i nikogo nie zaatakowała. :)

Do usłyszenia. Smacznego!

Tarta gruszkowo-migdałowa

Wpadłam w ciąg pieczenio-gotowania. Cieszę się, bo gotowanie dostarcza magicznych porcji endorfin. Jest tylko jeden zasadniczy problem: KTO TO WSZYSTKO POCHŁONIE?
Na razie radzę sobie, wynosząc pakuneczki do pracy. Niestety zaczynam też robić się kwadratowa. Dlatego widzę dwie opcje: przerzucam się na przygotowywanie zdrowych pełnowartościowych posiłków w ilościach racjonalnych lub o zgrozo: ograniczam pieczenie i ruszam na treningi cardio :)

Al wracając do tarty. Nie tylko sobie narobiłam smaka tymi gruszkami. Przepis banalny jak zawsze. Improwizowany jak czasami. Z wykorzystaniem gotowego ciasta francuskiego (wciąż sobie obiecuję, że kiedyś uwałkuję je sama), gruszek, goździków, cynamonu i migdałów. Też czujecie zapach świąt?

Składniki:

  • pół kilo gruszek
  • ciasto francuskie (duże)
  • łyżeczka goździków zmiażdżona w moździerzu
  • dwie łyżki płatków migdałów
  • cynamon mielony
  • kawałek marcepanu
  • garść rodzynek
Przepraszam za tak nieprecyzyjne miary. Brałam to co miałam pod ręką w ilościach losowych. Dodałam też łyżkę czubata cukru trzcinowego - ciast wyszło trochę za słodkie, dlatego nie wymieniłam cukru powyżej.

Sposób przygotowania:

Gruszki myjemy, obieramy, wydrążamy i kroimy w grube plastry. Przesmażamy je na patelni z dodatkiem cynamonu i goździków. Możemy dolać odrobinę wody i cukru lub rozdrobnionego marcepanu. Na sam koniec dodajemy rodzynki i płatki migdałowe. Łącznie smażymy całość z 10 minut, nie dłużej. 

Piekarnik nagrzewamy do 200 st.C. Dno formy (użyłam ceramicznej okrągłej do tart) wykładamy połową ciasta francuskiego. Nakłuwamy. Całość przykrywamy folią aluminiową, obciążamy fasolą i wkładamy do rozgrzanego piekarnika. Po 10 minutach zdejmujemy folię z fasolą, przypiekamy spód przez kolejne 5 minut. Po tym czasie przekładamy na ciasto gruszki, ozdabiamy pozostałym ciastem francuskim, ciasto smarujemy białkiem jajka. Pieczemy przez kolejne 15 minut. Aż ciasto się zarumieni.

Możemy podawać na ciepło lub zimno, z cukrem pudrem lub syropem klonowym. Co Wam wyobraźnia podpowie.


Smacznego!

Zielone smoothie z ananasa, banana i awokado.

Jak w tytule. Więcej poza tym nie da się powiedzieć. No chyba tylko tyle, że to i smaczne i zdrowe. A robi się ekspresowo :)

Składniki:
  • banan
  • pół jabłka
  • dwa plastry ananasa (z puszki)
  • pół awokado
Sposób przygotowania:

Zblendować :D

Smacznego!

Krem ze słodkiej czerwonej papryki

Zimowa słota nie zachęca do wychodzenia z domu. Zamiast długich spacerów ciepły kocyk, książka. Kominek... oj marzyłby mi się kominek. Na pocieszenie pozostaje równie dobra rozgrzewająca zupa. Na przykład taka z pieczonej czerwonej papryki.

Przepis zaczerpnięty ze strony: Kuchnia Lidla. Mocno zmodyfikowany :)

Składniki:
  • 4 duże słodkie czerwone papryki 
  • oliwa z oliwek
  • 2 małe cebule
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 szklanki bulionu warzywnego lub z kurczaka
  • zredukowany ocet balsamiczny
  • rozmaryn
  • sól, pieprz
Myjemy paprykę, kroimy na pół*, usuwamy ziarna. Układamy w brytfance środkiem do dołu. Kroimy cebulę w ćwiartki. Dorzucamy czosnek. Całość skrapiamy oliwą, przyprawiamy, wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 220 st.C (bez termoobiegu) na około 25 minut - skórka papryki powinna zrobić się czarna. W międzyczasie (po 10 minutach pieczenia) do całości dolewamy szklankę bulionu.

*Jeśli papryki upieczecie w całości, bez dolewania bulionu do brytfanki i dopiero po zdjęciu skórki i ostudzeniu papryki usunięcie środek i zmiksujecie warzywa, zupa będzie bardziej czerwona. I oczywiście subtelnie różna w smaku :)


Wyjmujemy brytfankę z piekarnika. Czosnek i cebulę przekładamy do naczynia, w którym będziemy miksować paprykę. Papryki wkładamy do foliowej torebki i zostawiamy na około 10 minut, do przestygnięcia (ja wolę korzystać z ręczników papierowych). Następnie usuwamy skórkę. Miąższ papryki i bulion (oraz wywar z brytfanki) przelewamy do miski. Całość miksujemy aż uzyskamy satysfakcjonującą nas konsystencję.


Tak przygotowany krem przyprawiamy rozmarynem, solą i pieprzem. Zagotowujemy.

Podajemy na gorąco z octem balsamicznym, grzankami, prażonymi pestkami dyni lub słonecznika, posiekanym rozmarynem. Wedle upodobań.

Smacznego!

Pieczony łosoś z cytryną i koperkiem

Zdrowy i pyszny obiad w pół godziny. Klasyka gatunku.

Składniki:
  • filet z łososia (ok 300 g)
  • 2 ząbki czosnku
  • cytryna
  • koperek
  • oliwa z oliwek
  • sól i pieprz do smaku
Łososia płuczemy w zimnej wodzie, usuwamy łuski, osuszamy ręcznikiem papierowym. Kroimy na porcje, układamy w brytfance skórą do dołu. Czosnek obieramy kroimy w plasterki, Cytrynę kroimy na ćwiartki. połowę wyciskamy i sokiem spryskujemy rybę. Kawałki cytryny i czosnku wrzucamy na brytfankę, całość polewamy oliwą, przyprawiamy. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 150 st.C. przez około 15 minut. Podajemy na ciepło na przykład z sałatką ze świeżych warzyw (proponuję grecką), batatami lub frytkami.

Smacznego!

Słodkie frytki z batatów

Pieczone bataty mogą stanowić pyszny dodatek do obiadu, lunchu lub słodko-słoną przekąskę.

Wykonanie jest bajecznie proste. 

Składniki:
  • dwa duże bataty
  • rozmaryn
  • tymianek
  • sól i pieprz
  • oliwa z oliwek
Sposób przygotowania:

Obieramy bataty, myjemy, kroimy jak chcemy: w talarki, paseczki, łódeczki. Przekładamy na wyłożoną papierem brytfankę. Polewamy oliwą, przyprawiamy. Całość wstawiamy do nagrzanego do 200 st.C piekarnika. Pieczemy przez około 20 minut, pamiętając żeby w połowie pieczenia przekręcić bataty na druga stronę. 

I tyle!

Smacznego! :)


Ciasto czekoladowe z buraków

Bardzo czekoladowe. Bardzo dobre. Zrobione razem z M. najlepsze. ;)

Składniki:
  • 50 g kakao
  • 175 g mąki pszennej
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia lub sody oczyszczonej
  • 200 g cukru kryształu, trzcinowego lub drobnego do wypieków
  • 250 g ugotowanych buraczków (czas gotowania to ok. 30-40 minut)
  • 3 duże jajka
  • 200 g oleju roślinnego (użyliśmy olej rzepakowy)
  • 100 g gorzkiej czekolady bardzo drobno posiekanej
  • tabliczka mlecznej czekolady i dwie łyżki mleka - opcjonalnie na polewę
Na początku proponuję przygotować suche składniki: mieszamy razem przesianą mąkę pszenną, kakao, proszek do pieczenia i cukier. W oddzielnym naczyniu miksujemy (blenderem) na puree ugotowane, obrane i przestudzone buraczki, następnie cały czas miksując dodajemy pojedynczo jajka i olej - do uzyskania gładkiej puszystej masy. Do puree dodajemy przesiane wcześniej suche składniki i mieszamy delikatnie do uzyskania jednolitej masy. Na samym końcu dodajemy drobno posiekaną czekoladę, całość mieszamy. Dno tortownicy o średnicy 23-26 cm wykładamy papierem do pieczenia, smarujemy tłuszczem i posypujemy kaszą manną lub mąką. Na tak przygotowaną formę przekładamy ciasto. Wstawiamy do nagrzanego do 170ºC piekarnika i pieczemy przez około 40 - 50 minut. Po przestudzenia ciasta możemy przygotować polewę - w kąpieli wodnej roztapiamy mleczną czekoladę z dodatkiem 1-2 łyżek mleka. Tak przygotowana polewę rozprowadzamy po wystudzonym cieście. Całość możemy posypać migdałami. I gotowe :D

Smacznego!


Przepis pochodzi ze strony: Moje Wypieki

Zabrałam połowę do pracy. Zniknęło w kilka minut. O czymś to świadczy. :)


Elephant Belgium Pub

Już od ponad roku rozważam dodanie nowego działu do naszej strony. Mam nadzieję, że mała zmiana nie zaszkodzi. I dodanie części restauracyjno/kawiarnianej (takie małe recenzje/nierecenzje) nie będzie dla nikogo rozczarowaniem. Opinie będą subiektywne. Spontaniczne. Przedyskutowane w małym gronie. Powód jest banalny: razem z M. błąkamy się po mieście, czasem wpadamy gdzieś coś zjeść, czemu o tym nie pisać? By zadowolić mojego małego wewnętrznego grafomana. Wierzę, że będzie ciekawie.

Na pierwszy ogień, żeby nikogo nie zamęczać niepotrzebnymi wywodami, krótko i na temat:

Elephant Belgium Pub. Warszawa, Freta 19.

Stanowczo dla miłośników piwa. I osób szukających pubu idealnego. Trzeba przyznać trunki nie należą do najtańszych. Za to przeogromny wybór i doskonała znajomość tematu przez barmanów rekompensuje tę niedogodność. Od święta (i nie tylko) można zahaczyć. I zapłacić.


Strona: *KLIK*

P.S. Planuję małą renowację strony.  Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. :)

Chleb żytni ze śliwkami i orzechami

Był zakwas, jest i chlebek. Ciężki, słodkawy, według mnie bardzo smaczny. Jeśli posiadacie wystarczajacą ilośc chęci, cierpliwości i czasu, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia.

Składniki:
  • 200 g zakwasu naturalnego
  • 400 g mąki żytniej (typ 2000)
  • 100 g maki pszennej (typ 650)
  • 1 łyżka miodu
  • garść suszonych śliwek
  • garść orzechów włoskich
  • inne bakalie wg uznania
  • 250 ml letniej wody
  • 1,5 łyżeczki drobnoziarnistej soli
Sposób przygotowania:

Dzień wcześniej wsypujemy mąkę do miski, robimy zagłębienie i dolewamy w nie zakwas, miód i 150 ml letniej wody. Mieszamy w środkowej części, przykrywamy całość i odstawiamy na dobę w ciepłe miejsce.

Dzień później mieszamy pozostałą wodę z solą. Wlewamy do miski. Wyrabiamy całość do otrzymania kleistego ciasta. Następnie ugniatamy ciasto (minimum 10 minut) na stolnicy obsypanej wcześniej mąką. Lekko klejące się ciasto przekładamy do miski , przykrywamy i odstawiamy w ciepłe miejsce* na dwie godziny do wyrośnięcia. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.

Wyjmujemy wyrośnięte ciasto z miski i ugniatamy szybko ciasto dodając bakalie. Gdy ciasto przestanie kleić się do palców formujemy bochenek i układamy go na nasmarowanej tłuszczem formie. Robimy nacięcia. Przykrywamy i po raz kolejny odstawiamy do wyrośnięcia, tym razem na godzinę. 

Z podanych wyżej proporcji upiekłam dwa bochenki, które mieszczą sie w małych keksówkach (25x11cm).

Podgrzewamy piekarnik do temperatury maksymalnej. Na dole umieszczamy naczynie z gorącą wodą. Wkładamy bochenek do piekarnika. Po pięciu minutach zmniejszamy temperaturę do 200 stopni C. Pieczemy przez kolejne 30 - 35 minut.

Smacznego!

*można nagrzać piekarnik do 40 st. i tam umieścić ciasto

Przepis jest modyfikacją przepisu z książki Chleb. Domowy wypiek Ulrike Skadow.

Kaszotto z jarmużem i kurczakiem

Od pewnego czasu staram się przygotowywać obiady nie tylko smaczne i zdrowe, ale też takie, które uda się z łatwością zapakować w pudełeczko, zabrać dzień później do pracy i zjeść na zimno lub odgrzać, o zgrozo, w mikrofali (niestety kuchni zgodnie z przepisami BHP zamontować się nie da).

 Składniki*:
  • pierś z kurczaka (2 małe lub 1 większa)
  • 1/2 szklanki kaszy pęczak
  • 1 mała cebula
  • 1/2 szklanki białego wina
  • 500 ml bulionu drobiowego
  • dwie garści jarmużu
  • oliwa z oliwek
  • świeżo mielony pieprz
  • sól 
Parokrotnie robiłam też wersje modyfikowane według dostępności składników: z porem, bez cebulki lub z odrobiną tartego sera podpuszczkowego.

Sposób przygotowania: 
Pierś kurczaka pokroić w drobną kostkę, doprawić solą i zmielonym czarnym pieprzem, dodać kilka kropel oliwy i wymieszać. Cebulkę pokroić w kostkę, pora w talarki. Na rozgrzaną wcześniej patelnię wsypać kaszę, smażyć aż się lekko zarumieni. Dodać cebulę i pora. Doprawić według uznania, smażyć aż warzywa się zeszklą. Na oddzielnej patelni usmażyć kurczaka. Zagotować bulion. Połączyć go z warzywami i smażyć razem przez kilka minut. Wlać wino i gotować do odparowania. Gorący (!!!) bulion wlewać stopniowo na patelnię, co jakiś czas mieszając. Gdy pęczak będzie już miękki, dodać opłukany, pozbawiony grubych łodyżek i posiekany jarmuż, wymieszać i gotować aż jarmuż zrobi się miękki.
Podawać na ciepło. :D Smacznego!

* Przepis pochodzi z Kwestii Smaku *KLIK*




ZAKWAS ŻYTNI

M. lubi wyroby własne. Piwo, chleb, wędliny. Wędzarni i browaru co prawda jeszcze nie mamy. "Obawiam" się jednak, że to tylko kwestia czasu. I chęci do weekendowych kulinarnych wyjazdów za miasto. :)

Z chlebkiem walczymy już od jakiegoś czasu. Ja robię zakwas. M. zajmuje się pieczeniem. Walka jest nierówna. Chleb póki co wygrywa. Albo raczej brak czasu. Pierwszy był upieczony za szybko. Drugi opadł podczas rośnięcia, bo za długo to trwało. Trzeci wysechł nim wstawiliśmy go do piekarnika.*

Za to zakwas został oswojony. Kilka prób. Parę błędów. I jest. Podobno można go przechowywać w słoiczku w lodówce. Przyznam jednak szczerze, że ponieważ chleba nie robimy częściej niż raz w tygodniu, nadmiar zakwasu można wykorzystać do zrobienia placków, a samo jego robienie sprawia mi przyjemność nie zostawiamy zapasów.


ZAKWAS ŻYTNI**

Podobno zakwas zrobiony z wody i mąki w stosunku 1:1 jest najlepszy. Chociaż przyznam szczerze, że dokarmianie zakwasu odbywa się u mnie dość orientacyjnie. I tak też nie będzie źle! Wciąż zmierzam ku ideałowi. Haha.

Zakwas żytni jest najłatwiejszy w przygotowaniu ze względu na ilość zanieczyszczeń w mące żytniej. Nie ma co owijać w bawełnę: "brudne" po prostu lepiej się kisi.

A teraz do rzeczy:

Składniki:
  • 100 g maki żytniej
  • 100 ml letniej wody (ważne, żeby nie była ani zimna, ani gorąca!)
Całość umieszczamy w misce (ja używam szklanej dużej miski, pamiętajcie, że zakwas rośnie), mieszamy dokładnie (najlepiej drewniana łyżką, czemu, nie mam pojęcia) i odstawiamy w ciepłe miejsce. Miseczkę warto przykryć czystą ścierką.
Po około 12 godzinach ponownie mieszamy całość i znów odstawiamy w ciepłe miejsce. Po kolejnych 12 godzinach możemy zacząć dokarmiać zakwas. Polega to na dodaniu w równych proporcjach wody i mąki. W większości książek spotkałam się z następującymi ilościami: 50 ml wody i 50 mg mąki, ja dodaję po dwie łyżki. I też działa. I teraz trzy najważniejsze wskazówki:
  1. całość trzymamy w cieple
  2. mieszamy co 12 godzin
  3. dokarmiamy co 24 godziny
Trzeciego dnia zakwas powinien zacząć fermentować. O co chodzi? Zaczyn powoli robi się kwaśny, ma kwaskowaty zapach, a na jego powierzchni pojawiają się bąbelki gazu.

Piątego dnia zakwas powinien być już gotowy. Jest gęsty, pięknie pachnie i jest okrutnie kwaśny.

W tym momencie można przystąpić do kolejnego etapu "domowych wypieków": zagniatania chleba (z uwzględnieniem 24 godzinnego okresu "przygotowawczego") i pieczenia.

*Ważna uwaga! Jeśli możecie, nie wychodźcie na żadne imprezy/prywatki/zakupy. Chlebek wymaga czasu, opieki i cierpliwości.

**Przepisy i uwagi dotyczące zakwasu oraz wypieku chleba, które przedstawiłam powyżej, są inspirowane kilkoma książkami:

  1. Sztuka fermentacji Sandor Ellix Katz
  2. Kuchnia Słowian czyli o poszukiwaniu dawnych smakówHanna Lis, Paweł Lis
  3. Chleb. Domowy wypiek Ulrike Skadow

Przepis na zakwas znajdziecie też na naszym blogu *KLIK*. Pochodzi on sprzed kilku lat. I powiem szczerze, zapomniałam, że produkowałam już chlebek. Może to kwestia wypierania. Teraz wychodzi o niebo lepszy. ;)

Przepisy na chleb pojawią się wkrótce. Jutro kolejny dzień wypiekania. :P

Farfalle z bazyliowym pesto

Szybki obiad zawsze w cenie. A szybki i smaczny? :) Dziś na tapecie moje ulubione pesto bazyliowe.


Składniki: 
  • kilka garści liści bazylii (1 krzaczek)
  • ząbek czosnku
  • 2 łyżki orzeszków piniowych
  • łyżka tartego parmezanu lub innego sera twardego (np. pecorino)
  • oliwy extra virgin
  • sól i świeżo zmielony czarny pieprz do smaku
  • makaron
Sposób przygotowania:

Orzeszki pinii zarumienić na suchej patelni. Bazylię wraz z czosnkiem i orzeszkami zmiksować lub rozgnieść w moździerzu do uzyskania niewielkich drobinek (oryginalnie wszystkie składniki powinny być siekane ręcznie!), dodać świeżo starty ser, oliwę, całość wymieszać, na koniec doprawić solą i pieprzem.
Makaron ugotować al dente. Wymieszać z pesto. I gotowe.

Smacznego!

Pesto można przygotować wcześniej, zamknąć w słoiczku i przechowywać przez kilka dni. 

Przepisy na pesto, z których korzystałam, znajdziecie na stronach: 



Sałatka szpinakowa z serem feta i pomidorami

Smaczne i nadzwyczaj proste w przygotowaniu. Wystarczy pokroić co trzeba i wymieszać. :)

Składniki:

  • Szpinak baby (dwie garści pozbawionych ogonków liści*)
  • Pomidorki koktajlowe pokrojone w ćwiartki
  • Feta / ser typu feta pokrojony w kostkę
  • Oliwa z oliwek
  • Miód pszczeli**
  • Pestki słonecznika, pestki dyni, rodzynki, żurawina, orzeszki ziemne lub włoskie - wg uznania
Sposób przygotowania:

Wymieszać warzywa. Dodać pokrojony w kostkę ser. Dosypać bakalii wedle uznania. Skropić oliwą wymieszana z miodem. I można łapać za widelec! :)

Smacznego!

* na zdjęciu widać wersję z listkami, przyznaje się, nie wycięłam ich po prostu z lenistwa :)

** zamiast miodu często dodaję "syrop" z octu balsamicznego

Kokosowe pancakes

Kiedy pierwszy raz dostałam mąkę kokosową i ją powąchałam, bezapelacyjnie zawładnęła moim sercem (i nosem). Uwielbiam wszystko co kokosowe, a myśl, że odtąd moje naleśniki i pancakes będą miały cudowny kokosowy aromat sprawiła, że od razu zaczęłam wyjmować z lodówki potrzebne składniki. Wszystko zapowiadało się pięknie, gdy...

...okazało się, że absolutnie nie umiem smażyć czegoś co zawiera mąkę kokosową.

Próbowałam do skutku, zużyłam całą miskę masy. Próbowałam różnych kombinacji, więcej tłuszczu, mniej, bez tłuszczu, bardziej nagrzana patelnia, mniej nagrzana patelnia. Po prostu klops.

Obrażona odstawiłam mąkę kokosową na półkę.

Po paru tygodniach postanowiłam spróbować drugi raz. Niestety z marnym skutkiem, więc pojemnik z pięknie pachnącą mąką dostał eksmisję do drugiego rzędu na półce.

Aż któregoś dnia natknęłam się na pewien przepis. Jako, że zmieniam diametralnie swój sposób odżywiania i powoli eliminuję białą mąkę z diety, zaryzykowałam po raz trzeci. Sypnęłam do przygotowanej masy dwie garście jagód i...

Bingo!

Nawet mój M., który nie przepada za takimi wynalazkami przyznał, że pachnie super. Dzisiaj smażyłam pancakes drugi raz i potwierdzam, przepis jest ekstra. Nawet dla kogoś z traumą po pierwszych nieudanych próbach zaprzyjaźnienia się z mąką kokosową.

Potrzebujemy:
  • 3 jajka
  • 125ml mleka (w oryginalnym przepisie było mleko roślinne, ja dałam zwykłe łaciate 2% i było ok)
  • 125ml mleka kokosowego
  • 1-2 łyżki cukru trzcinowego
  • 70g mąki kokosowej
  • 2 łyżki skrobi kukurydzianej (ja dałam ziemniaczaną)
  • szczypta soli
  • 1/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka oleju kokosowego
  • olej kokosowy do smażenia

Ja dodałam jeszcze jagody, można czekoladę, rodzynki, na co tylko mamy ochotę.

Całe mleko lekko podgrzewamy. Jajka ucieramy z cukrem, dodajemy mleko i dokładnie mieszamy. Następnie wsypujemy przesianą mąkę, skrobię, proszek do pieczenia i sól. Na końcu wlewamy roztopiony olej kokosowy. Mieszamy i odstawiamy na parę minut.

Smażymy niewielkie pancakes na rozgrzanej patelni, uważając, żeby nie przypalić. Niewielkie, bo takie zdecydowanie łatwiej będzie przewrócić :) gdy zobaczymy, że lekko się ścięły od góry, przewracamy na drugą stronę i dosmażamy.

Niebo w gębie :)



Warzywna pomidorowa. Jarmużowa z serem. Gęsta z burakiem.

Ostatnio naszło mnie na zupę. Ugotowałam olbrzymi gar gęstej jarzynowej i pomyślałam, że zrobię z niej trzy zupy. Po co się ograniczać?!

Baza:
  • por
  • pół brokuła
  • 3 marchewki
  • 2 pietruszki
  • biała cebula
  • pół selera
  • ziemniak
  • 3 ząbki czosnku
  • pieprz i sól do smaku
  • kawałek mięsa (żeberka lub skrzydełka/nóżki kurczaka)
  • ewentualnie kostka rosołowa
Wszystkie warzywa umyj, pokrój w kostkę. Nalej do garnka zimnej wody, włóż umyte mięsko (tak wiem, to nie warzywo :P), gotuj do wrzenia, dodaj warzywka, gotuj aż zmiękną. Można przechowywać w lodówce przez kilka dni.

Zupa krem numer jeden:

Odlałam dwie szklanki zupy. Zmiksowałam wszystko dokładnie na gładką masę. Dodałam przecier pomidorowy, mieszankę ziół dalmatyńskich, bazylię, zmieloną ostra paprykę, zagotowałam. Można podawać z jogurtem, prażonymi pestkami dyni i słonecznika, kremem z octu balsamicznego.


Wersja na zielono:

Zmiksowana baza plus trzy garści posiekanego jarmużu bez łodyżek. Na koniec gotowania dodałam starty ser tylżycki (ilość wedle uznania). Całość doprawiłam solą, pieprzem, gałką muszkatołową.


Krem z burakiem:

Zmiksowana baza plus tarty burak, do smaku: sól, pieprz, zioła prowansalskie, majeranek i chrzan tarty. Podawać na gorąco z na przykład z jajkiem i szczypiorkiem (dodatkowo usmażyłam kawałek pity - polecam biedronkową "Tapita")


Do wyboru do koloru. Smacznego!

Racuchy z dyni.

Zobaczyłam to cudo w sklepie i nie mogłam się oprzeć. Miała być zupa, później farsz do naleśników, skończyło się na prostych, ale przepysznych racuchach.

Składniki:
  • dynia piżmowa
  • łyżka cynamonu
  • posiekany korzeń imbiru - mały kawałeczek (ok 1-2 cm sześciennych :P)
  • trzy łyżki mąki
  • łyżka cukru
  • szczypta czarnego pieprzu
  • cukier wanilinowy (1 małe opakowanie)
  • łyżeczka proszku do pieczenia lub sody oczyszczonej
  • jajko
  • olej/oliwa do smażenia
Sposób przygotowania:

Dynię umyj, pokrój w kostkę, dopiero wtedy poodkrajaj twardą skórę (jest to dużo łatwiejsze niż "obieranie" dyni). Dynię przesmaż z cukrem, cynamonem i imbirem, dodaj 50-100 ml wody i duś aż dynia będzie miękka. Po wystudzeniu zmiksuj (za pomocą blendera lub miksera) wszystko z mąką, proszkiem do pieczenia, cukrem wanilinowym i pieprzem, dodaj jajko, wymieszaj i smaż placki na dobrze rozgrzanej patelni. Staraj się używać mało tłuszczu, placki przestudź na kratce lub papierze. podawaj ze śmietanką, konfiturami, cukrem pudrem lub tym, na co akurat masz ochotę. Lody waniliowe będą świetne :P

Smacznego!





Frittata z jarmużem, słodkim ziemniakiem i cebulą

Po dłuuuuuugiej nieobecności oto i on: PRZEPIS. :)

Frittata z jarmużem, słodkim ziemniakiem i cebulą
(oryginalny przepis znajdziecie tutaj: Christine Byrne; jest on częścią wyzwania, o którym jeszcze napiszę)



Poniższy przepis pozwala przygotować dwie porcje (nie zjedzcie wszystkiego od razu! jeszcze się przyda)
Składniki:
  • 5 dużych jajek (w oryginalnym przepisie jest 7 białek!!! Chociaż to białko, i tak wydaje mi się trochę za dużo)
  • 1 duży lub dwa małe słodkie ziemniaki pokrojone w dużą kostkę
  • 2 łyżeczki oliwy z oliwek
  • 1 mała drobno posiekana cebula
  • Sól i pieprz do smaku
  • ok 100g świeżego jarmużu (pamiętajcie aby wykroić twarde łodyżki)
Przygotowanie:
Pokrój w kostkę obranego ziemniaka. Rozgrzej oliwę na głębokiej patelni*, przełóż na nią ziemniaki. Smaż pod przykryciem około 10 minut. W tym czasie przygotuj pianę z białek. Oddziel białka od żółtek. W dużej misce ubić białka na sztywną pianę (kilka wskazówek tutaj: *KLIK*). Do piany dodaj żółtka, delikatnie wymieszaj całość i wstaw do lodówki. Gdy ziemniaki zrobią się miękkie, dodaj cebulę. Wymieszaj wszystko dokładnie, przypraw wedle uznania. Gotuj pod przykryciem przez około minutę, co jakiś czas wszystko mieszając. Dodaj posiekany jarmuż, całość podgrzewaj aż jarmuż zciemnieje - ok 2-3 minut. Rozłóż warzywa równomiernie na patelni. Przełóż pianę z białek na patelnię, rozprowadź ją równomiernie. 

Smaż pod przykryciem aż frittata się zarumienieni, a białko na górze zetnie. Wyłącz kuchenkę. Odwróć całość i zostaw na patelni do wystygnięcia. Połowa przygotowanej frittaty to jedna porcja. Resztę wkładamy do pojemnika i do lodówki.

Wartości odżywcze (różnią się od tych w oryginalnym poście ze względu na modyfikację przepisu)**:
272 kalorie,
14 g tłuszczu (3 g tłuszczów nasyconych),
23 g węglowodanów (5 g błonnika, 8 g cukrów prostych),
18 g białka,
240 mg cholesterolu.

Koszt: ok 9zł (i tak, najdroższy był batat)

*Ja całość smażyłam, zdrowszą metodą jest włożenie patelni do nagrzanego do 230stC piekarnika (z termoobiegiem) - zmienia się nieznacznie czas gotowania, i uwaga! korzystając z piekarnika nie musisz jej odwracać! Poza tym kolejne kroki niczym się nie różnią.

**do przeliczania kalorii korzystam z aplikacji androidowej (nazwy nie podam, żeby nie było, że reklamuję)